Kilka tysięcy osób pojawiło się dziś na stadionie miejskim we Wrocławiu. Nie mogło zabraknąć również i nas. Pielgrzymów z Trzebnicy.

Swoją przygodę zaczęliśmy z samego rana w pociągu w drodze na Dworzec Główny by potem spędzić trochę wolnego czasu ze swoimi grupami i pokazać im rynek. Ogromna ilość osób na Ostrowie Tumskim nie pozwoliła nam zobaczyć zbyt wiele, co tylko wydłuża listę powodów dla których powinni do nas wszyscy wrócić za rok.

Miejsca siedzące by odpocząć znaleźliśmy dopiero w kościele przed Mszą Święta na którą każdy udał się w swoim języku.

Jako że dzień upływał spokojnie, później musiały pojawić się komplikacje bez których ten dzień byłby stracony. Czekając na przystanku by wsiąść w tramwaj i pojechać na stadion uświadomiliśmy sobie że niektóre rzeczy po prostu łatwiej powiedzieć niż zrobić. Nie tylko my, ale wszystkie kraje mierzyły się z tym problem. Znaleźć pusty tramwaj w którym zdołasz jeszcze oddychać. Istniała więc zasada kto pierwszy ten lepszy. Po wielu przebojach udało nam się i dotarliśmy na miejsce gdzie wysłuchaliśmy wspaniałego koncertu i spędziliśmy miło czas tańcząc, rozmawiając, śpiewając i robiąc sobie zdjęcia z ludźmi z innych krajów którzy zamieszkują obecnie we Wrocławiu jak np. z Hiszpanami, Niemcami, Włochami, Brazylijczykami czy Meksykaninami.

Energii nie zabrakło jednak w drodze do domu. Kiedy wracając pociągiem śpiewaliśmy ile w sił płucach, a część z nas próbowała nauczyć innych polskiego łamańca „Chrząszcz brzmi w trzcinie w Trzebrzeszynie.” Jutro czas na kolejne lekcje języka polskiego i utrwalenie znanych już zwrotów.