Dni w Diecezjach stanowiły tylko (i aż) przedsmak Wydarzeń Centralnych w Krakowie. Dla tysięcy ludzi był to czas niezwykły. Wśród licznych wypowiedzi, które czytałam albo słuchałam, dwa słowa padały najczęściej: radość i wiara. Wiara obok radości, radość obok wiary.

Chcąc spojrzeć na DwD z perspektywy ich uczestników, postanowiłam poprosić o relację nie tylko pielgrzymów, ale także wolontariuszy, uczestników z Wrocławia czy też zwykłe osoby z zewnątrz, które trochę “z przypadku” miały do czynienia z ostatnimi wydarzeniami.

WRAŻENIA PIELGRZYMÓW

Sofia, Meksyk
Mieszkałam z polską rodziną na Ołtaszynie. Wszyscy byli dla nas – Meksykanów – bardzo mili. Najbardziej podobały mi się MercyFesty i integracje z innymi pielgrzymami. Bardzo się cieszę, że jadę już do Krakowa, ale smutno mi, na myśl o rozstaniu z polską rodziną.


Olivier, Niemcy
Mieszkałem u Polaków. Po paru dniach czułem się jak część rodziny. Najlepszy był dla mnie czas w parafiach (niedziela – przyp. aut.), bo mogłem zobaczyć jak wyglądają polskie zwyczaje i polskie podejście do wiary katolickiej.

Tania, Australia
Najbardziej podobał mi się piątkowy MercyFest na Tekach i Singing Europe z siostrą Cristiną. Wrocław był dla mnie krokiem wstępnym do celebracji w Krakowie.

Yithzak, Panama
Mieszkałem u polskiej rodziny. Ci ludzie byli dla mnie i moich przyjaciół wspaniali, będziemy za nimi bardzo tęsknić. Z wrocławskich zabytków największe wrażenie zrobiła na mnie Katedra. Jestem podekscytowany na myśl o Krakowie, ale nie wiem czego oczekiwać.



Mary, Ameryka
Bardzo podobał mi się polski duch, polska atmosfera i MercyFesty na których dało się zauważyć dużą różnorodność kulturową. Najbardziej podobało mi się jednak zwiedzanie miasta. Cieszę się, że jadę do Krakowa, nie mogę się doczekać zobaczenia tak wielkiej jedności w kościele.

Cristina, Hiszpania
Myślałam, że Wrocław to małe miasteczko. Kiedy tu przyjechałam pozytywnie się zaskoczyłam. Bardzo polubiłam Polaków, wszyscy byli dla mnie mili i otwarci. Najbardziej podobało mi się zwiedzanie miasta i rynek. Najśmieszniejsze momenty to nieporozumienia słowne. Na przykład suszarka po hiszpańsku to “secador” i Polacy myśleli że chcę sobie obciąć włosy.

na zdjęciu Kolumbijki: Tatiana i Natalia wraz z rodziną Państwa Radoszko

 

Tatiana i Natalia, Kolumbia

To bardzo budujące widzieć, że po przeciwnej stronie świata są ludzie, którzy są tacy sami jak my, pokładają nadzieję w Bogu i mają pragnienie dzielenia się tym z innymi. Przeżyliśmy tutaj Miłosierdzie w pełnym tego słowa znaczeniu. Jesteśmy szczęśliwe.

 

 

WOLONTARIUSZE DONOSZĄ…

Michał, wolontariusz: sekcja medialna i pakietów

Dużo pracy, bieganina, mało czasu dla siebie, ale jednocześnie radość – zwłaszcza jak się spojrzy na roześmiane twarze pielgrzymów. Czuć było działanie Boga, Jego obecność. Wiele rzeczy na logikę powinno było się nie udać a na ostatnią chwile nagle okazywało się, że jest ok. Tu ktoś coś pomógł, tam ktoś coś podpowiedział i dzięki temu udawało nam się ze wszystkim zdążyć na czas.

Szymon, wolontariusz: sekcja transportu

Bardzo pracowity czas, dyżury od rana do wieczora, ale mimo miliona telefonów, które odbierałem mam poczucie, że dużo dobrych rzeczy się wydarzyło i to jest dla mnie dużą radością. Zaskoczyły mnie sytuacje organizacyjne – rzeczywistość inna niż ustalenia. Wzruszyło mnie to jak widziałem tych wszystkich ludzi, którzy potrafią być ze sobą, cieszyć się i modlić. Bardzo głęboko przeżyłem adorację Krzyża w kościele rektoralnym św. Macieja. Poczułem niemalże namacalnie powszechność Kościoła. W wielu zakątkach świata są ludzie, którzy wierzą w Chrystusa i też jest dla nich kimś ważnym skoro w Jego imię przyjeżdżają po to żeby spotkać się z innymi chrześcijanami. Świadectwo żywego Kościoła. 

Jaromir, wolontariusz: jeden z szefów wydarzeń na Ostrowie Tumskim

Szedłem na chwilę do kościoła p.w. św. Bartłomieja i zauważyłem klęczącą w konfesjonale dziewczyną, z flagą Kolumbii na plecach. Ten mały obraz bardzo mnie poruszył. Ta dziewczyna przyjechała taki kawał drogi by i tu – w Polsce – móc skorzystać z miłosierdzia.

Byli i tacy, którzy o Dniach w Diecezjach usłyszeli od bliskich, albo ich istnienia doświadczyli namacalnie podczas ich trwania, np. napotykając roztańczone grupy w centrum miasta.

LUDZIE MÓWIĄ…

Maciej

O DwD dowiedziałem się od mojej dziewczyny, zaangażowanej w wolontariat. Byłem na Singing Europe i na niedzielnym MercyFeście w Parku Południowym.  Było kolorowo i głośno. Różne kraje. Minusem było słabe nagłośnienie i nieadekwatna konsumpcja popcornu i piwa do orkiestry NFM i muzyki poważnej.

Karolina

Pewnego dnia – to chyba był czwartek – spotkałam na rynku tłumy radosnych i śpiewających IMG_9637-2młodych ludzi, trzymających w rękach flagi przeróżnych państw. Przyznam szczerze, że nie dało się nie uśmiechnąć. Dopiero w domu poszukałam jakichś informacji i dowiedziałam się, że te grupy to pielgrzymi, którzy przyjechali do Polski na Światowe Dni Młodzieży, a Wrocław jest przystankiem przed Krakowem. Zainteresowałam się bardziej i udało mi się wziąć udział w niektórych punktach programu. W niedzielę poszłam na Pl. Wolności na jeden z MercyFestów i bardzo dobrze wspominam ten wieczór. Pierwszy raz zobaczyłam, że w kościele katolickim jest miejsce na radość i młodość.

Kraków już zapełnia się młodymi ludźmi, przyjeżdżającymi z polskich diecezji. Czas we Wrocławiu otworzył pielgrzymom oczy na siebie nawzajem i duchowo przygotował do spotkania z papieżem. W całym tym szumie łatwo jednak zapomnieć o najważniejszym Pielgrzymie. Skryty pokornie w tłumie Sprawca Wszystkiego. To z Jego powodu to całe zamieszanie. To On dał temu początek, szepcząc do ucha Jana Pawła II zachętę do stworzenia możliwości dla młodzieży z całego świata do dzielenia się radością wiary. Spotkanie w Krakowie będzie miało trzy wymiary: spotkanie z Ojcem Świętym, z młodymi i z samym Bogiem – i to ten ostatni jest najważniejszy.


Teresa Grabiec